24/05/10

RAPORT POLANDII 2006

RAPORT POLANDII 2006
Gdzie dwóch Polaków, tam trzy partie…


E M I G R A C J A

Emigracja polska we Włoszech
W rzymskim kościele św. Alfonsa przy ulicy Merulana, odbyło się spotkanie z emigracją polską – pt. „Polaków we Włoszech portret (nie tylko) własny“, zorganizowane przez ojców Redemptorystów (19 listopada 2006 roku). Brał w nim udział Jerzy Adamczyk - Kierownik Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Rzymie oraz pani senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk – wiceprzewodniczca Komisji do Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą, a także profesorzy włoscy dott. Franco Pittau – koordynator “Dossier Statistico Immigrazione Caritas /Migrantes” (Raport Statystyczny na temat Imigracji) oraz sekretarz zarządu “Dossier”, dott. Antonio Ricci – redaktor “Dossier” oraz szef włoskiej sekcji European Migration Network (EMN), a także mediatorzy kulturalni polsko-włoscy. Na spotkanie przyszło ponad 100 emigrantów. Konsul Adamczyk nawoływał do porozumienia i współpracy pomiędzy „starą Polonią“ i nowymi emigrantami zarobkowymi. Apel konsula Adamczyka nie jest nowy, miejmy nadzieję, że nie pozostanie wołaniem na puszczy…

Polacy we Włoszech
Aktualnie jest bardzo trudno określić liczbę Polaków przebywających we Włoszech. Według danych konsulatu, na terenie tego kraju przebywa legalnie ok. 65 tys Polaków. Najprawdopodobniej jest ich o wiele więcej – nawet ponad 100 tys. Ilu? - nie potrafi tego nawet stwierdzić włoska policja. Nic dziwnego, bo polscy emigranci w 2004 roku, po wejściu do UE zmienili status z „nielegalnych“ (ustawa o emigracji Bossi-Fini) na obywateli Europy i mogą po niej krążyć bez przeszkód i z dowodem osobistym. Na początku września tego roku, nowy lewicowy rząd Romana Prodiego dokonał liberalizacji przepisu o prawie do pracy dla Polaków, zmieniając dekret prawicowego rządu Silvia Berlusconiego, przewidujący zakaz pracy dla naszych obywateli aż do 2009 roku. Dzisiaj Polacy we Włoszech są traktowani na równi z obywatelami innnych krajów Unii Europejskiej, mając takie same prawa i obowiązki oraz nowe trudności, wynikające z tego, że nie muszą mieć już tzw. „permessa“ (pozwolenia na pobyt), zaniedbują więc wyrabianie jekichkolwiek dokumentów.

Kombatanci i zarobkowi
Emigranci polscy we Włoszech w zasadzie dzielą się na dwie kategorie - tzw. polonia włoska oraz emigranci zarobkowi. Do polonii włoskiej należy stara emigracja, zarówno ta powojenna, która zdobywała Monte Cassino oraz emigracja lat 80-tych, która uciekała z Polski komunistycznej i przeszła przez obozy przejściowe we Włoszech czekając na wizę do Kanady lub Ameryki. Pewien procent uchodźców politycznych pozostał w Rzymie, asymilując się bardzo dobrze. Polonia włoska to oczywiście cały polski establishment polityczny, intelektualny i kulturalny, który we Włoszech sobie dobrze radzi i jest doceniany. Polonia Włoska to przede wszystkim jednak najważniejsza organizacja emigracyjna, która skupia inne organizacje i stowarzyszenia polonijne we Włoszech reprezentując je oficjalnie. Jest jednak bardziej fasadą niż prawdziwą twarzą…

W latach 90-tych, po upadku komunizmu w Polsce, do Włoch zaczęła napływać nowa fala emigracji zarobkowej. Polacy przyjeżdżali na Półwysep Apeniński „za chlebem“ i „na handel“. Głównym powodem wyboru kraju, był fakt, że we Włoszech jest polski papież Jan Paweł II, co określiło w sposób jednoznaczny katolicki profil polskiej emigracji, pochodzącej w większości z maist i wsi. Polacy pracowali przeważnie „na czarno“, ale byli doceniani przez Włochów, szybko uczyli się języka i obyczajów. Ich typowymi kategoriami zawodowymi były usługi, obsługa hotelowo-restauracyjna oraz rzemieślnictwo (Mężczyźni wykonują zwykle prace fizyczne różnego typu: sezonowa w rolnictwie, budownictwo oraz usługi rzemieślnicze. Kobiety są zatrudniane jako pomoc domowa, opiekują się starszymi ludźmi lub sprzątają na godziny).
Część emigrantów zarobkowych z lat 90-tych, wchłonęła w społeczeństwo włoskie, założyła rodziny mieszane, zmieniła paszport i o Polsce nie chce w ogóle słyszeć. Druga część – jak to się mówi w slangu emigracyjnym - „zarobiła trochę kasy i zjechała do ojczyzny“ – zakładać na przykład własną pizzerię. Jest jednak pewien (może zbyt duży) margines polskiej emigracji, który stoczył się zupełnie. Ilu polskich pijanych bezdomnych żyje na ulicach Rzymu, krzycząc na całe gardło: „kurwa ja cię zapierdolę“? Chyba jeszcze nikt tego nie policzył i zbyt mało się o tym mówi, zwłaszcza że fenomen dotyczy także kobiet. Niestety tak wygląda ostatnio wizytówka polskiego narodu i to powód dla którego bardzo wielu Polaków wstydzi się mówić po polsku, na ulicach Rzymu czy Londynu. Jest to nowy społeczny fenomen „desperacji emigracyjnej“, z jakim trudno sobie poradzić, a który będzie narastał. Wśród bezdomnych emigrantów polskich, którzy wpadli w uzależnienie alkoholowe, bo wino we Włoszech jest tanie, może znajdzie się ktoś z zaginionych, których listę opublikowała Główna Komenda Policji, po aferze niewolniczej pracy na plantacjach pomidorów w Apulii.

Emigracja i Kościół
Od zawsze, punktem spotkań Polaków był Kościół Polski św. Stanisława, przy ulicy Bottego Oscure, w samym centrum Rzymu przy placu Argentyńskim. W okresie fali emigracyjnej lat 80 i 90-tych, Włosi często skarżyli się do prefekta, że Polacy tarasują jedną z głównych ulic - tylu ich przychodziło pod kościół. Włoskie gazety przechrzciły ją nawet na ulicę Ciemnych Butelek, ze względu na charkterystyczne butelki po polskim piwie zostawiane przez emigrantów zaśmiecających całą okolicę po mszy świętej. Pod kościołem emigarcja zarobkowa załatwiała zawsze wszystkie sprawy – szukanie pracy i mieszkania, przesyłki, gazety, piwo, kiszone ogórki i kapusta. Są osoby, które pracują od ponad 10 lat, wożąc produkty polskie i gazety co tydzień z Polski do Włoch ku zadowoleniu całej poskiej społeczności emigracyjnej.
Aktualnie pod kościołem św. Stanisława nie jest już tak tłoczno. Choć na okolicznych murach wisi wiele ogłoszeń o mieszkaniach i pracy. W slangu emigrantów polskich – to miejsce nazywa się „ściana płaczu“. Dodatkowo od niedawna postawiono nowy przystanek autobusowy, który będzie psuł Polakom handlowe interesy, bo nie ma gdzie parkować. Już konsul Henryk Litwin w 2001 roku myślał o zorganizowaniu polskiego targu na peryferiach Rzymu. Kościół jest jednak dla emigracji polskiej we Włoszech naturalnym miejscem integracji i spotkań.
Dziś kościołem, do którego chętniej przychodzą polscy emigranci jest Kościół św. Alfonsa prowadzony przez ojców Redemptorystów z Radia Maryja. Przy tym kościele jest duża sala, gdzie zostało zorganizowane spotkanie „Polaków we Włoszech portret (nie tylko) własny“.

Polscy duchowni i polskie organizacje religijne w Rzymie, odegrały w życiu tej emigracji fundamentalną i pozytywną rolę. Poczynając od ojca Konrada Hejmo działającego od lat w Domu Polskim przy Watykanie i oskarżonego o współpracę z SB, a kończąc na ojcu Witoldzie Hentarze, który działa dziś na rzecz emigrantów, w kościele na Merulanie. Cartitas odegrał w życiu każdego polskiego emigranta bardzo ważną rolę, oferując darmowy posiłek i nocleg. Polskie siostry zakonne, które już od dawna odmawiają pośredniczenia w szukaniu pracy, kontrolują w pewnym stopniu fenomen „handlu pracą“, który jest powszechny wśród emigrantów polskich i nie tylko w tam kraju.
Za pontyfikatu Jana Pawła II, kościół polski zrobił tak wiele dobrego dla emigracji polskiej we Włoszech, że Państwo polskie oddelegowało mu wszystkie swoje obowiązki wobec niej. Państwo abdykowało zupełnie, w kwestiach dotyczących emigranta traktowanego jak obywatela. Zarobkowi emigranci włoscy odpowiadają jednoznacznie, że od lat czują się pozostawini sami sobie i traktowani, jak pies z kulawą nogą… Wskaźnikiem tego zaniedbania jest właśnie afera związana z niewolniczą pracą Polaków na farmach pomidorowych na Południu, trwająca od kilku sezonów oraz lista ponad setki obywateli polskich, którzy zaginęli we Włoszech w latach 2000-2006.
Pierwszą partią polityczną, która przed ostatnimi wyborami próbowała nawiązać kontakt z organizacjami emigracyjnymi, wiedząc dobrze, że każdy polski emigrant to głos wyborczy, który może być oddany w Ambasadzie – była partia PiS. Radio Maryja coraz bardziej interesuje się emigracją i jej potencjałem wyborczym.
Trzeba również wreszcie powiedzieć, że po śmierci Jana Pawła II, polski kościół we Włoszech, który był bardzo wpływowy i nazywany przez prasę włoską „polskim dworem“, podzielił się, tak jak podzielił się kościół w Polsce. Zgodnie z naukami Machiavellego – po śmierci króla, toczy się walka o supremację na dworze. Szkoda, że tam gdzie jest dwóch Polaków są zawsze trzy partie, a tam gdzie jest dwóch polskich księży są zawsze trzy zakony…

Nie ma już kokosów, są tylko pomidory
Od roku 2002, polska emigracja we Włoszech zmieniła się i przyjęła charakter wahadłowy. Polacy zaczęli przyjeżdżać do tego kraju szukając pracy sezonowej, na przykład w ogrodnictwie. Wykształciły się dwie główne kategorie zawodowe - pomoc domowa (domestica) oraz opiekunka starszych i chorych (badante). Tę pracę wykonuje bardzo wiele polskich kobiet, które dorabiają sobie we Włoszech, pracując tu od kilku lat po kilka miesięcy w roku i zarabiając od 600 do 1200 euro miesięcznie. Do Włoch przyjeżdża wiele Polek w wieku od 22 do 60 lat, aby sprzątać na godziny lub być na tzw. „stałkach“ (całodobowa opieka do starszych i chorych). Ich praca jest bardzo ceniona, ale i bardzo ciężka. W większości są to matki, które zostawiły w Polsce dzieci i wysyłają pieniądze do Polski. Tak naprawdę to dzięki nim, kręci się ekonomia wielu polskich rodzin. Na pytanie, dlaczego to robią? – odpowiedź jest zawsze taka sama – „Jesteśmy zmuszone, w Polsce nie dawło się już wyżyć za głodowe pensje.“
Od 2004 roku, kiedy po wejściu Polski do UE, z emigrantów nielegalnych staliśmy się obywatelami europejskimi, włoski rynek pracy dla Polaków załamał się. W sposób nieubłagany zaczeła wypierać ich tańsza, „nielegalna“ siła robocza z krajów spoza Unii. Dziś we Włoszech Polakom jest coraz trudniej znaleźć pracę, bardzo łatwo ją stracić i znaleźć się na ulicy. Wśród emigracji polskiej niestety szerzy się proceder handlu pracą, któremu należałoby poświęcić więcej uwagi. Po otworzeniu zagranicznych rynków pracy, w Polsce, jak po deszczu powstały firmy, które oferują pośrednictwo w pracy zagranicą, biorąc za to pieniądze i zbyt często wysyłając ludzi w ciemno lub oszukując ich celowo, i świadomie. Do Włoch, po wrześniowej liberalizacji ustawy o pracy, chciałoby przyjechać „za chlebem“ bardzo wielu Polaków. Jedyny towar, jaki ma Polska na eksport, to emigranci zarobkowi?

AGNIESZKA ZAKRZEWICZ
artykuł w wersji skróconej ukazał się w dzienniku Trybuna
link:
http://www.trybuna.com.pl/n_show.php?code=2006120212

---------------------------



Nessun commento:

Posta un commento

Nota. Solo i membri di questo blog possono postare un commento.